Pewnego wczesnego, mglistgo poranka Thomas Reiner, 64-letni farmer z Nebraski, jak zwykle, przemierzał swoje pola soi, by sprawdzić stan roślin.
Mieszkał sam odkąd zmarła jego żona, więc te ciche, rutynowe poranki nadawały rytm jego dniom.
Lecz tego ranka spotkała go niezwykła niespodzianka: po niedawnym deszczu na ziemi, pomiędzy zielonymi pędami, leżały setki małych, niebieskawo-szarych, półprzezroczystych jaj rozrzuconych, jakby ktoś je tam rozrzucił celowo.
Thomas zamarł z wrażenia, ponieważ takich jaj nigdy wcześniej nie widział – były zbyt duże na owady, a jednocześnie za małe na ptaki.
Ostrożnie zrobił im zdjęcia, a następnie wysłał je lokalnemu biologowi, mając nadzieję na wyjaśnienie zagadki.

Następnego dnia przybyli eksperci z Uniwersytetu Nebraski, którzy z ciekawością obejrzeli te osobliwe znaleziska.
Nie zdawali sobie sprawy, że stali się świadkami rzadkiego zjawiska przyrodniczego, zmienionego przez klimat.
Jaja pochodziły od plamistej żaby drzewnej, która w ostatnich latach coraz częściej pojawia się w tym regionie, dzięki wzrostowi wilgotności i łagodniejszym zimom.
Co jednak najbardziej zaskakujące – jaja nie leżały w wodzie, lecz na glebie, pomiędzy roślinami – w miejscu nietypowym, które mogło być błędną adaptacją.

Prawdopodobnie żaby wykorzystały niewielki, tymczasowy strumyk powstały po deszczu lub po prostu się pomyliły, próbując przystosować się do nowych warunków.
Po kilku dniach, by jeszcze bardziej zachwycić się cudem natury, Thomas zauważył, że z jednego jajka wykluł się malutki, przejrzysty kijanek.
Delikatnie wyznaczył im mały, wypełniony wodą teren na swojej ziemi, gdzie mógł obserwować ich rozwój.
Niestety pozostałe jaja wyschły, lecz doświadczenie, że mógł być domem dla tak wyjątkowego i nieoczekiwanego stworzenia, na zawsze odmieniło jego życie.