Aby dotrzeć do niedźwiedzi, Mandy musiała zignorować kilka zabezpieczeń mających na celu oddzielenie ludzi od zwierząt. Najpierw odważnie wspięła się na ogrodzenie, co samo w sobie wystarczyłoby, by odstraszyć większość odwiedzających.
Następnie przedostała się przez gęste żywopłoty, zignorowała znaki ostrzegawcze i wspięła się na ścianę oddzielającą strefę obserwacyjną od wybiegu.

Gdy zbliżyła się do krawędzi, obserwatorzy wokół niej wstrzymali oddech, niepewni, czy to, co widzą, jest rzeczywistością. Dopiero gdy stanęła twarzą w twarz z niedźwiedziami, mogła w pełni uświadomić sobie powagę swojego czynu.

W tym czasie niedźwiedzie polarne były pochłonięte żerowaniem. Eksperci od zachowań zwierząt podkreślają, że podczas posiłku drapieżniki, zwłaszcza tak potężne jak niedźwiedzie polarne, stają się wyjątkowo terytorialne i agresywne.
Jeden z nich dostrzegł ruch Mandy i zareagował instynktownie. W ułamku sekundy rzucił się na nią, wielokrotnie kąsając jej ręce i nogi.

Świadkowie patrzyli w przerażeniu, gdy dzikość ataku ukazała prawdziwą naturę tych największych lądowych drapieżników. Dla niedźwiedzia intruz był zagrożeniem – a zagrożenia się eliminuje.